środa, 16 listopada 2011

slabosc

Piszę ostatnio niewiele, bo niewiele mam weny. Nieustannie jest mi ciężko na żołądku i nadal regularnie przyjaźnię się z kibelkiem. Przyznam, że ta przyjaźń jest dość trudna i uciążliwa. Codziennie wstaję z nadzieją, że tego dnia nie będziemy się już tak często widywać, ale niestety... nadal pozostaje wiara, że dzień następny będzie lepszy. Póki co mam jedzenio i picio wstręt. A żyć jakoś trzeba, by mieć siły  do walki. I zrobiła się ze mnie straszna beksa. Widzicie już nie jestem tak dzielna jak byłam. I strasznie mi tego brakuje...

3 komentarze:

  1. Jesteś jesteś! Proszę mi tu się nie mazać tylko byka za rogi! Za dużo masz jeszcze do zrobienia. Się wkurz, wyzdrowiej i działaj. Świat Cię potrzebuje! My Cię potrzebujemy! A nie płaczą tylko ludzie słabi;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika, bierz się w garść i to już!!! Przywołuję Cię do porządku!!!
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniko podziwiam Cię od początku Twej walki i wiem,że wygrasz. Nie ma innej opcji. Jak wiele trzeba odwagi by pisać ten blog. Wygraj i wracaj !
    Tak wiele masz do zrobienia.
    Jacek

    OdpowiedzUsuń