wtorek, 26 czerwca 2012

"łeb do słońca" - żegnamy Magdę

Słonecznik wystawiający "łeb do słońca" - dla Magdy P. 
Dziękuję za nadzieję, którą dajesz, bo w sercach naszych na stałe pozostaniesz.
Rozmawiałam z Tobą zaledwie parę minut, a mam wrażenie, że znałam Cię bardzo dobrze.
Żegnaj na tych chwil kilka lub kilkanaście... 


W momentach kiedy odchodzi ktoś mi znany czuję się jak w kołowrotku. Tysiące myśli gonią. Jedna za drugą.

Wielki mętlik w sercu.
Chaos w głowie.
Żal...
Smutek...
Frustracja...
Bezsenne godziny...

Znowu wracają te same pytania: co jest w życiu najważniejsze? Co zrobić, by żyć jak najdłużej? Co zrobić, by wygrać? Co to będzie?

Źle mi...

A jutro mija rok od mojej operacji.. nie wiem czy myśleć w kategoriach, że to dopiero rok.. czy już rok... czy po prostu rok.

środa, 13 czerwca 2012

Cisza

Dzis bedzie trochę nietypowo. Dajcie sie ponieść tej piosence, a pózniej niech popracuje cisza... A po niej pytania: za co mogę dziękować? http://m.youtube.com/#/watch?desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DWv9ILIGunPk%26feature%3Dshare&feature=share&v=Wv9ILIGunPk&gl=PL

niedziela, 3 czerwca 2012

przykazanie miłości

Kiedy trwałam w chorobie dałam sobie samej słowo, że nie będę się przejmować duperelami, bo życie jest zbyt krótkie i mało przewidywalne, i trochę szkoda trwonić cenny czas na to, by się skupiać na małostkach. Ale niestety ostatnio w autobusie, kolejny raz rozważając dylematy minionych tygodni, z żalem stwierdziłam, że wpadłam w marazm wynikający właśnie z przejmowania się rzeczami suma sumarum mało ważnymi. Obietnicę złamałam... Sfrustrowałam się tym faktem... Dodając do tego frustrację spowodowaną podjęciem decyzji, że rezygnujemy z wymarzonego wyjazdu do Czarnogóry zapętliłam się w złościach. W głowie pojawił się mętlik, a w sercu żal.  Żal, że miało być tak pięknie, a nie jest. Złość, że jest dobrze, a czuję niedosyt i dyskomfort. I pewnie trwałabym w tych emocjach dłuższy czas, a tu jak zwykle z pomocą przyszła Góra. Dziś na mszy ksiądz zadał nam do przemyślenia pytania, które trochę naświetliły mi ścieżkę działania. Motto przewodnie brzmiało: "miłość mierzy się ofiarą". 
  • Ile jestem w stanie ofiarować tym, których kocham? 
  • Z czego mogę zrezygnować, by ich uszczęśliwić?
 Ale kij ma dwa końce...
  • Ile mogę dostać od tych, których kocham?
  • W jaki sposób ich rezygnacja z rzeczy dla nich istotnych może dać mi szczęście?
Pamiętając o tym, że należy kochać bliźniego swego jak siebie samego, trzeba dbać o to, by dbając o drugą stronę nie zatracić siebie i odwrotnie, by nie skupić się za bardzo na sobie, bo można stracić drugą stronę... Te wszystkie rozważania doprowadziły do tego, że przedefiniowałam sobie pojęcie dupereli i stwierdziłam, że skupiam się na rzeczach pilnych i ważnych, bo kocham.