środa, 26 października 2011

4 chemia

Wyniki są ok, wobec czego jutro zaczynam 4 chemię. Jeśli dalej będę szła zgodnie z planem to wyrobię się przed świętami z wszystkimi wlewami! Byłoby wspaniale! Taki prezent pod choinkę byłby extra!
Trzymajcie kciuki, by było OK. Odezwę się jak dojdę do siebie po wszystkim. Do zaś!

wtorek, 25 października 2011

czas, czas, czas...

Wiecie jakie niesamowite postępy w zaprzyjaźnianiu się z nami robi Frajda! Codziennie jestem pod ogromnym wrażeniem jej kociej osoby. Od tygodnia bardzo dużo gada. Siada obok mnie i "miau miau" opowiada mi różne historie. Chodzi za mną lub za R niczym piesek i bacznie obserwuje każde nasze działanie. Bardzo lubi z nami gotować. Siada grzecznie przy zlewie i pijąc wodę z kranu pilnuje, by czasem zupa nie była za słona :) A dziś po raz pierwszy wskoczyła do jeszcze nie zaścielonego łóżka i położyła się obok mnie :) Zwykle wskakiwała na krótką chwilę upomnieć się o pieszczoty, a dziś taka niespodzianka :) Teraz grzecznie śpi w swoim łóżeczku i uroczo pochrapuje - co też jest nowością. 
I jak tak sobie o tej naszej Frajdzi myślę to znowu dopada mnie refleksja na temat czasu. Prawdą jest, że na wszystko go potrzeba - na zdobycie dużego kociego zaufania i na powrót do zdrowia też. To co ważne i niebanalne w naszym życiu wymaga od nas cierpliwości i wytrwałości. A co w sytuacji kiedy ta cierpliwość i wytrwałość się kończy? Jak można dotrzeć do ich źródła i zasilić je? Chyba najlepszy sposób to nie liczyć godzin ni lat, tylko poddać się chwili zajmując się czymś innym. Mieć głowę zajętą innymi ważnymi sprawami. Kiedy w weekend nasze myśli uciekały w stronę Antosia i  jego walki o życie ani przez chwilę nie myślałam o tym, że chciałabym by był już styczeń... Dlatego od dziś codziennie będę nawet pomimo braku chęci i sił zajmowała się czymś skomplikowanym, trudnym, by tylko skupić się na innym froncie. Byś może w ten sposób oszukam czas, który szybko wtedy szybko minie...
Ps. Jutro jadę na badania krwi i się okaże czy od czwartku ruszę z czwartym kursem chemii. Dam znać!

czwartek, 20 października 2011

kap kap

U nas za oknem pochmurno, zimno ale nie szaro. Jesień obdarowała nas złocisto-bordowymi koronami drzew. Wyglądają niczym malowane. Piękne! Takie obrazy tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że jesień jest urocza. Naprawdę lubię to :) 
Co nowego u mnie. Po pierwsze dzisiejsza chemia mi przepadła. Jak to pani doktor skwitowała wyniki mam fatalne, muszę się odbudować. A jeśli się odbuduję to za tydzień  rozpocznę kolejną pięciodniówkę, która to już śni mi się po nocach. Wiem, że to błąd ale jakoś nie umiem przestać myśleć o tych kroplówkach, które kap kap spływają całymi dniami. Na samą myśl o tym poczuciu szpitalnego osłabienia ściska mnie w dołku. Chyba już jestem zmęczona tym leczeniem... No i właśnie po drugie wieczorami R wchodzi w rolę pocieszyciela, bo za dużo myślę, a wiadomo od tego myślenia robią mi się mokre oczy... I znowu kap kap tylko, że w domu płyną łzy... Marzy mi się już koniec tego wszystkiego, powrót do normalności do zwykłej codzienności. Oczywiście robię różne uniki i próbuję uciekać w różne zajęcia, by się oderwać od świata chorób i wniknąć np w świat innowacji, czy świat Frajdy - ale to takie lekarstwo na kilka chwil. Generalnie potrzebuję dłuższej odmiany i może przedłużony o poniedziałek weekend w Ciechanowie pomoże mi na chwilę zapomnieć o raku i tej całej historii. Mam wielką nadzieję, że tak właśnie się stanie, bo naprawdę czuję, że powoli więdnę. Oj przepraszam za ten smutek, jakoś nie mam weny by pisać z energią. Wybaczycie?

wtorek, 18 października 2011

ulga

Dziś rano usłyszałam bardzo ważne i pozytywne informacje. Brzuch mam zdrowy! :) Miałam robione usg jamy brzusznej i wszystko w normie. Pojawiły się zrosty i to one wywołują ból, ale mam się nauczyć z tym żyć. Ewentualnie na podniesione i mocno zagazowane (hihi) jelita zadziała Espumisan. Ale ulga jest duża, wręcz ogromna. Wspaniale!!! Leczenie działa! R skwitował: to co pijemy z tej okazji wódkę :) Ja nie mogę, ale chłopak niech się odstresuje w weekend. W końcu kolejny kawał stresu za nami.

poniedziałek, 17 października 2011

cztery ściany

Chorowanie to taki stan, kiedy czas spędza się głównie w mieszkaniu, domu tudzież innym wskazanym lokum. I nadchodzi prędzej czy później taki moment, kiedy człowiek ma już po dziurki w uszach otaczających go czterech ścian. Ciągle ten sam widok, te same plamy na ścianie, ten sam sufit, te same meble... Nawet mega duże porządki i przestawienie figurek na półkach nie pomaga się zdystansować i poczuć inaczej. U mnie w głowie kłębią się myśli przeprowadzkowe. Chciałabym uciec. Uciec jak najdalej stąd. Może wtedy myśli oddaliłyby się też od choroby. Teraz jest tak, że każdy zakątek naszego mini lokalu kojarzy mi się z jakąś cząstką dochodzenia do siebie po chemii. W tej pozycji, w tym miejscu czułam się tak, a jak tu kucałam przez pół godziny to zaczęłam odczuwać coraz większą ulgę... Tylko chorowanie i dochodzenie do sił.. A ja się pytam, gdzie się podziało normalne życie? Kiedy ono będzie? Przyznam, że dziś mam jakiś dzień buntu. Jakoś kończy mi się powoli cierpliwość. Chciałabym JUŻ, TERAZ, NATYCHMIAST, czuć się rewelacyjnie, myśleć o tym co założę jutro do pracy, gdzie pojadę na wakacje. Chciałabym już żyć normalnie, zwyczajnie bez rakowych problemów. A tu jeszcze 3 pięciodniówki. Jeszcze około 9 tygodni zastanawiania się jak to będzie po kolejnym wlewie.. Czy dam radę? Czy wytrzymam? Wiem, wiem, że jest bliżej jak dalej i że mam dużo szczęścia, bo się leczę i idzie to wszystko do przodu. Ale co ja poradzę, że dziś mi jakoś tak źle, że dziś jak mało kiedy odczuwam życiowy zastój i marzę o tym, by zrobić duży skok do przodu, by ruszyć z kopyta i cieszyć się życiem jak mało kiedy. Oj jak mi tęskno do normalnego życia i do nowych/innych czterech ścian.

piątek, 14 października 2011

Odpoczywamy

Wczoraj wspolnie z Mamcia dojechalismy na Ślask. Czeka nas kilka dni relaksu w zaciszu domowym. No moze to zacisze nie jest do konca takie jak bysmy sobie tego zyczyli - z wiadomego powodu, ale jest calkiem milo :) Najwazniejsze dla mnie, ze czuje sie na silach i mam ochote na to by cieszyc sie kazda chwila. Dzis nawet kupilam sobie wymarzona sukienke. Zupelnie nie wiem po co, ale ladnie mi w niej i chyba dzis wieczorem sie w nia odstroje. :) Och a co Was ostatnio ucieszylo? Co wywolalo usmiech na Waszej twarzy?

wtorek, 11 października 2011

Już po pieciodniowce

Wróciłam do mieszkania... Przetrwalam kolejny raz. Już teraz bedzie z górki :) Ta chemia była inna. Prawie cały czas spalam. Dostalam jakieś nowe leki, które działały tak, ze nie wymiotowalam tylko byłam senna. To było dobre, bo szybko zlecialo. Teraz jestem w mieszkaniu i przyznaje, ze z godziny na godzinę czuje sie coraz lepiej. Mama dba o mnie i rozpieszcza. R tez :) Oj gdyby tak te trzy kolejne chemie tez tak zlecialy jak za pstryknieciem palca to byłabym przeszczesliwa. Ale jeszcze trochę.. Damy radę!!! W czwartek idę na kolejna wlewke, tym razem tylko kilka godzin i do domu. A pózniej chyba pojedziemy na pare dni do domu, żeby odetchnąć i zmienić powietrze. A co u Was? Przepraszam ze nie odp i nie pisałam, mam nadzieje, ze rozumiecie... Jak wrócę do pełni, pełni sił to Wam wszystko wynagrodze.

czwartek, 6 października 2011

Pólmetkowo

Doczekalam sie!!! Jak rano usłyszałam, ze wyniki są ok to aż mi łzy napłynęły do oczu. Nie wiem w sumie czy radości czy ze strachu. Ale szybko sie pozbieralam i przywitalam Zdzisia. Już 6 kroplowka leci. Wiec szybko dzis idzie. Mam nadzieje, ze zleca tak wszystkie dni i i bedzie już poniedziałek i bede w mieszkaniu. Tymczasem trzymajcie sie i pomyślcie na jakie badania kontrolne sie udać. Do zaś!

środa, 5 października 2011

Jutro w tvp2!

Uwaga, uwaga. Wiadomość z ostatniej chwili - jutro o godzinie 11 w tvp2 będzie fragment mnie w programie Pożytczeni.pl będzie fragment mnie. Kto może niech ogląda. Ja niestety się nie zobaczę. Ale może to i lepiej :)

wolny człowiek

Wczoraj przed zaśnięciem naszła mnie myśl. Kurde nie ma tego złego. Naprawdę nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Może łatwo mi teraz tak myśleć, bo mam siły i w ogóle dzięki sterydom mam sporo energii, czuję się świetnie, mam dobry humor. Chodzę sobie i śpiewam. Jest bosko!!! Ale wracając do wątku głównego. Dzięki tej sporej obsuwie w dostawie wlewek do organizmu odkryłam czym może być życie wolnego od zobowiązań człowieka. I wiecie co takie życie jest bardzo przyjemne.

Plan dnia wolnego człowieka

Otwarcie oczu - wstaje o której chcę. No za wyjątkiem tych dni kiedy o czasie wstawania decyduje zniecierpliwiona Frajda. Wskakuje do łóżka i tak długo patrzy na mnie dotykając swym zimnym nosem mego nosa, aż otworzę zaspane oczy i zacznę głaskać nadstawionego garba.

Chemiczne wzmocnienie organizmu- to jedyne zobowiązanie, ale w sumie nie do końca, bo nie mam wyznaczonej konkretnej godziny  przyjmowania leków tylko dawkę. Więc dużego stresu w ich przyjmowaniu nie ma.

Coś dla żołądka - jem co chcę, czym lodóweczka mnie uraczy. Ponieważ smak mi jeszcze nie wrócił zwykle odpalam tv i oglądam co jedzą w dzień dobry tvn, wtedy nabieram ochoty na cokolwiek i odpalam kuchnię np. dziś kiełbaski :)

Konserwowanie powierzchni płaskich - mieszkanko mamy mikroskopijne dzięki czemu codziennie jest w nim coś do zrobienia. Wczoraj wyprałam firanki, posprzątałam na szafie, odkurzyłam. Dziś znowu odkurzyłam. Posiadanie kota zwiększa częstotliwość używania odkurzacza. Dzięki czemu mam codzienną porcję gimnastyki :)

Wzmocnienie wiedzy i kompetencji - odpalam gazetkę, lub książeczkę i zatapiam się w lekturze tego na co właśnie mam ochotę.

Wejście w wirtualny świat - około 13 odpalam neta, sprawdzam mejle, fejsbunia, forum o kotach, piszę do Was, rozmawiam na skypie, czytam co się dzieje w świecie, szukam inspiracji do pracy, obmyślam plan mojego nowego pomysłu na biznes.

Rozpieszczanie swego i R żołądka - śmiganie w necie wyzwala głód wobec czego przed powrotem R z pracy nastawiam zupinę i obmyślam drugie danie. O 15:30 witamy z Frajdzią R i wspólnie jemy. To takie miłe móc wspólnie zjeść dobry obiad :) A z dnia na dzień gotowanie idzie mi coraz lepiej :) Inspiracje czerpie od najlepszych, dzięki Magdzie G nauczyłam się używać ziół i przypraw pełnymi garściami.

Wieczorne bycie razem - tu różnie: gadamy, oglądamy różne seriale, śmigamy w necie, bawimy się z koteczkiem, rozmawiamy z rodzinką, jemy kolacyjkę, zmywamy lub zostawiamy na rano - w zależności od ryzyka plagi much. 

Coś dla ciała i umysłu - na koniec dnia już tylko moja długa kąpiel w wannie z gazetką i film na dobranoc.

I wszystko dzieje się tak spokojnie, bez stresu, na totalnym relaksie.  Nie boję się, że z czymś nie zdążę, że mam coś zrobić na wczoraj. Nie mam kartki z wypisanymi "to dosami". Nie gonią mnie terminy w kalendarzu. Sama decyduję o tym co, po czym, kiedy, w jakim tempie. Mam spokojną głowę i sny. I wiecie co marzy mi się, by ludzie mogli tak żyć pracując. By praca dawała możliwość bycia wolnym człowiekiem... bez stresu, bez biegania, bez mówienia "nie mam czasu" lub zapisz się u mnie w kalendarzu w wolnej chwili. Bez wyrzutów sumienia, że nie ma się czasu na własny rozwój lub co gorsza nie ma się go dla rodziny. Bez pościgu za tym, by mieć coraz więcej i więcej...

Wiecie co tak sobie myślę, że na dziś dobrym życzeniem dla Was i dla mnie będzie byśmy w normalnym (czytaj: zdrowym) świecie mogli tak sobie ułożyć życie, by mieć możliwość choć raz na jakiś czas bycia wolnym od zobowiązań (czytaj: bezstresowym) człowiekiem.



Ps. Jutro kolejne podejście do chemii... Może tym razem się uda. Oj oby!

poniedziałek, 3 października 2011

obsuwa

Zgadnijcie co? Dokładnie tak! Właśnie tak! Nie mam dziś chemii.. Znowu! W moim przypadku powiedzenie do trzech razy sztuka jednak się nie sprawdza. Znów mam złe wyniki. Tym razem poleciały płytki krwi. No i że tak powiem dupa blada. Na szczęście tym razem obsuwa będzie trwała tylko kilka dni, bo na chemię mam się zgłosić w czwartek. Pani Doktor ciągle mnie uspokaja, że mam się tymi obsuwami nie przejmować, bo moja chemia bardzo silnie obciąża organizm i potrzebuje on dodatkowego wsparcia, by się zregenerować. Tym razem moją podpórką będą sterydy.. niestety..
Ale jest jedna dobra wiadomość. Miałam dziś robione usg i póki co czysto :) Kamień z serca, bo myśli już miałam najgorsze. 18.10 czeka mnie kolejne usg tym razem jamy brzusznej. Kolejny stres, który miejmy nadzieję zakończy się dobrymi wieściami.
Tymczasem do czwartku cieszę się tym, że jestem w formie i biorę się za jesienne porządki. W końcu jesień to moja ulubiona pora roku :) Zobaczcie jak pięknie za oknem! Pogoda nas wprost rozpieszcza :)

niedziela, 2 października 2011

baśniowo

Niektórzy wierzą w to, że do trzech razy sztuka. Jeśli jutro zostanę w szpitalu na połówkową chemię to też w to zacznę wierzyć. :) Oby to już był ten czas i niech szybko minie. Tak szybko jak minął ten ciepły weekend, który spędziliśmy w Ciechanowie. Dla mnie to były baśniowe trzy dni, a to za sprawą małej Oli i bajkowych filmów, które zapełniły nam wieczory i popołudnia. Ola wie, że jestem chora, sama mówi - wiem, że jesteś przeziębiona na raka. Coś też wie na temat włosów. Dlatego czasami kombinuje wokół tego tematu jak może. Pyta na przykład o to czemu śpię w czapeczce, czemu ciągle chodzę w czymś na głowie? Wczoraj poprosiła bym już nie chowała włosów pod chustką. Przygląda mi się bacznie i uważnie. I z tego przyglądania wyszedł wczoraj zabawny komplement. Oglądałyśmy właśnie "Nianie i wielkie bum", gdzie jedną z głównych bohaterek była dobra, aczkolwiek niezbyt urocza (jak widać na załączonym obrazku)
źródło: http://chomikuj.pl/tamara9
Niania McPhee, kiedy to Ola powiedziała mi - wiesz Monika, Ty jesteś ładniejsza niż ta Niania. :)  O matko! - jej odpowiadam. Dziękuję Ci bardzo za ten słodki komplement. Aż tak ze mną źle? Nie no - mówi zmieszana Olcia - jesteś dużo, duuuużo ładniejsza! A we mnie natłok myśli - kobiecość mi uciekła skoro trzeba mnie do takich czarodziejek porównywać. Wiem o tym... Wiem...
Pod koniec filmu pojawiła się jednak iskierka nadziei. Filmowa Niania zmieniała się w ładniejszą jak tylko dzieci robiły się grzeczniejsze...Dlatego też, jak to w bajkach bywa, na sam koniec stała się całkiem spoko. Przy ostatniej scenie Ola wypaliła - oo od tej ładnej Niani też jesteś ładniejsza. Dobry dzieciak, chciała mnie uspokoić. Ja jednak zatopiłam się znowu w świat swoich myśli i pomyślałam sobie, że może jak przejdę te wszystkie chemie, które sprawią, że mój raczek będzie grzeczny tak jak te baśniowe dzieci,  to mi tak jak tej niani, znikną wszystkie przywary i na nowo stanę się piękna i kobieca.. może.. oby...