poniedziałek, 26 grudnia 2011

swiateczne przeprosiny

Kochani nie pozostaje mi nic innego jak tylko bardzo mocno Was przeprosic... za brak informacji... brak zyczen na swieta... PRZEPRASZAM!!!

Dziekuje Wam za wszystkie piekne zyczenia. Tyle ciepla od Was otrzymalam, ze nie jestem w stanie slowami wyrazic swojej wdziecznosci.

Mam nadzieje, ze dla Was te swieta byly wyjatkowe... Dla mnie na swoj sposob byly i nie byly.
Skonczylam 6 kursow chemii, tydzien temu wyszlam ze szpitala i tak naprawde dopiero dzis jestem w stanie wykrzesac z siebie troszke wiecej energii. Nie mialam tomografii kompueterowej, bo bylo za wczesnie po chemii i 2 stycznia bede wjezdzac do tuby na sprawdzenie co i jak. Boje sie, jak szlag...
Teraz powolutku dochodze do siebie zaczynam jesc i podnosic glowe chodzac, a nie lezac plackiem w lozku. Jeszcze pare dni i bedzie jeszcze lepiej, bo teraz moze byc juz tylko lepiej. Prawda?

Korzystając z pozostałych jeszcze kilku godzin świętowania życzę Wam radosnych i zdrowych chwil spędzonych w gronie najbliższych.

środa, 14 grudnia 2011

dla Was

Jutro się wszystko wyjaśni. A dziś toczę w sobie potworną walkę. Z jednej strony chciałabym mieć już to wszystko za sobą, a z drugiej strony jak sobie pomyślę, że znowu muszę przez pięć dni leżeć i wpatrywać się w kroplówkę to robi mi się słabo. Wiem, że mogło być gorzej, że są ludzie którzy mają trudniej, że jeszcze nie jest tak źle.. Ale.. ale ja się po prostu boję. Boję się bólu, boję się tego potwornego zmęczenia, tego, że nie do końca panuje nad swoim ciałem. No po prostu się boję... Ale z drugiej strony wiem, że to jeszcze tylko raz.. tylko raz przejść przez to wszystko i wracać do formy... to moje wielkie marzenie...
Zamieściłam wczoraj na facebooku wpis, że może w czwartek dotrę na metę itd i tyle osób skomentowało, polubiło to co napisałam, że byłam w szoku. Może nie uwierzycie, ale te drobne fejsowe symbole mają dla mnie ogromne znaczenie. Dają mi takie poczucie, że tyle osób mi kibicuje, tyle osób jest ze mną, że jakoś to będzie, bo nie mogę Was zawieść. Prawda?
Jeśli jutro nic nie napiszę to znaczy, że walczę. Odezwę się jak wrócę z pola bitwy. Do zaś! Oby do Świąt!




wtorek, 13 grudnia 2011

energia jest we mnie

Może dzieje się dobrze z moją krwią skoro dziś mam tyle energii. Rano wstałam i z wielkim zapałem wzięłam się za porządki w końcu święta tuż, tuż. :) Dziwne to było uczucie, ale podczas biegania ze ścierką czułam taki dziwny spokój. Jakby nikt mnie nie gonił, wszystko ode mnie zależało. Zero stresu. Totalny relaks. I ten spokój... Błogi spokój..
Naszła mnie też wielka ochota na gotowanie. Postanowiłam wynagrodzić R nasze ostatnie jałowe jedzenie i przygotowałam moje popisowe danie - makaron z kurczakiem w sosie śmietanowo-migdałowym. Mmmmm... Mam nadzieję, że niespodzianka się uda. Frajdę udało mi się zaskoczyć, z tak wielkim zdziwieniem obserwowała moje poczynania w kuchni, że aż spadła z krzesła na podłogę i z tej perspektywy nie odstępowała mnie na krok. Kurcze żeby takich dni jak dzisiejszy było coraz wiecej! 

poniedziałek, 12 grudnia 2011

kolejna proba

po kilku godzinach oczekiwania na wyniki ambulatoryjnych rozgrywek wróciłam do mieszkania. podobno przegrywam już minimalnie, ale jednak przegrywam i muszę jeszcze trochę potrenować. tym razem ostro ćwiczymy płytki. w czwartek kolejna batalia. szansa, że przed świętami skończę ciągle jest! oby do świąt!

piątek, 9 grudnia 2011

walki ciąg dalszy

Walka trwa. W poniedziałek mam powtórkę badań, bo mam kiepską hemoglobinę i płytki krwi. Szansa na rozpoczęcie chemii w poniedziałek spadła. Ale może uda się przesunąć o kilka dni... Oby..

wtorek, 6 grudnia 2011

zacięta walka

Czuję się tak jakbym od co najmniej tygodnia nie zmrużyła oka, a śpię dużo i to jak zabita... no ale nic dziwnego, bo krew mi się zbuntowała... wczoraj byłam w szpitalu, bo miałam mieć dolewkę chemii tzw. 15 dzień... wyniki krwi okazały się jednak tak fatalne, że nie mogłam jej dostać. Dostałam za to mnóstwo leków, żeby się odbudować. Walka o przyszło tygodniową chemię jest ostra i zacięta. Muszę poprawić wszystkie parametry morfologii, a jest tego trochę, a przy męczących mnie wymiotach lekko nie jest.
Ta końcówka jest bardzo wyczerpująca. Dobrze, że czas tak szybko leci, dzięki temu mam takie poczucie, że jak nie dziś to po nocy może będzie lepiej. Oby do jutra! Oby do świąt!
W piątek idę na badanie krwi, jak wyniki będą kiepskie to w poniedziałek będzie powtórka badań i decyzja czy zostaję na pięciodniówce czy ją przekładamy... Oby do świąt się udało!

sobota, 3 grudnia 2011

nie ma jak u mamy

Opieka Mamy potrafi zdziałać cuda. Wspaniale  jest smakować jej kuchni, pić zaparzone ziółka, czuć wsparcie na każdym kroku - nawet tym najtrudniejszym. Jeden jej przytulasek, a wszystkie problemy wydają się o połowę mniejsze. Cieszę się, że mogła u nas pobyć. Dzięki niej stanęłam na nogi i teraz mam tydzień na przygotowanie się do być może ostatniej chemii. Piszę być może - żeby nie zapeszać. Bo strach we mnie ogromny. Z jednej strony cieszę się, że już tuż tuż 6 chemia, a z drugiej strony tak bardzo się boję badań, a raczej wyników... Mama mówi, że teraz już wszystko będzie dobrze. I staram się jej wierzyć - licznik wiary waha się jednak od 75 do 98% w zależności od nastroju. Może w wigilię w ten magiczny czas cyknie na 100%... oby do Świąt moi Drodzy, oby do Świąt!