Toczące się zmiany, jak również perspektywa przyszłych zmian, sprawiają, że nieustannie zastanawiam się nad tym jak sobie poukładać to życie, by czuć się bezpiecznie i być szczęśliwą. Powoli zaczynam mieć wrażenie, że czas mojej stabilności zostaje zachwiany i czuję się z tym niepewnie. To znaczy cieszę się, że wiele się zmienia bo zmiany zwykle przynoszą coś dobrego, ale z drugiej strony czuję, że coś się kończy i szkoda mi tego... Zabrzmiało to jak opowieść o osiołku, któremu w żłobie dano w jednym owies w drugim siano albo jak historia o osobie, które chce mieć ciastko i zjeść ciastko... W sumie tak to trochę jest, bo z jednej strony chcę zmian, a z drugiej strony strasznie się ich boję. Pocieszam się tym, że to normalne, że w zarządzaniu zmianą o to właśnie chodzi by pokonywać strach myśląc o korzyściach, o wizji tego co dzięki zmianom osiągniemy. Oczywiście przy nieustannym badaniu ryzyka, definiowaniu barier i sposobów ich pokonywania. Ja ostatnio chyba właśnie za bardzo skupiłam się na ryzyku i na barierach. Często łapię się na tym, że poszukuję odpowiedzi na to:
- Jak pogodzić życie prywatne i zawodowe?
- Jak mieć czas dla siebie i rozwijać się finansowo?
- Co zrobić, by mieć czas dla dzieci i mieć za co spłacać kredyt?
Ps. Niebawem przedstawię Wam pomysły na ślubną fryzurę.