niedziela, 13 listopada 2011

niezly motyw

Dopiero co bardzo mi się chciało pojechać na Śląsk, a tu już jutro będzie pora, by wracać do Warszawy. Czas normalnie przecieka między palcami. W sumie to powinnam się cieszyć, bo szybko zleci ten trudny czas, czas wyczekiwania Świąt i końca leczenia.
Póki co nadal zbieram się do kupy po czwartej chemii, ciągle mam jeszcze  rewolucje żołądkowe, na szczęście umiem przejść nad nimi do porządku dziennego, dzięki czemu ostatnio refleksyjnie spędzam szybko upływające dni. 
Niedawno stuknął mi 28 roczek, akurat tego dnia miałam wlewkę i siedząc na szpitalnym łożu ze spoconymi oczami odbierałam Wasze życzenia. Trafiały prosto w moje serce i były dla mnie mega, mega ważne, bo dodawały sił. Tak bardzo bym chciała, by to zdrowie, którego Wszyscy szczerze życzyli, wróciło, bo bez niego tak ciężko... Prawdą jest, że jak zdrowia nie ma to o resztę ciężko. Ambicje uciekają w kąt czasem tylko się wychylają przypominając, że oprócz zdefiniowanych przez Maslowa potrzeb fizjologicznych i bezpieczeństwa są jeszcze inne, takie wyższego rzędu. Wtedy ogarnia mnie wielkie pragnienie działania, zmieniania, wytężania tężyzny umysłowej. Nie tak dawno, bo jakieś parę dni temu, kiedy to R był w delegacji przebudziłam się o 6 rano i uniesiona wielkimi ambicjami zaczęłam myśleć o szkoleniu, które marzy mi się poprowadzić. Głowiłam się nad tym jak dostarczyć największą wartość klientom i.... zasnęłam. Obudziłam się po 7 i do głowy wpadł mi genialny motyw przewodni całego szkolenia. Byłam taka dumna ze swoich szarych komórek, że aż uśmiech taki szczery, prawdziwy zawitał na mojej twarzy. Proces inkubacji działa! A to wydarzenie umiliło mi dzień, bo czułam, że mogę więcej! Przypomniało mi to czasy, kiedy to działałam do utraty tchu i miałam z tego taką satysfakcję! Oj mam  taką wielką nadzieję, że już niebawem urzeczywistnię mój szkoleniowy sen i zacznę ciekawie przekazywać wiedzę zaspakajając swoje uśpione potrzeby samorealizacji.
 Póki co mam teraz tydzień bez chemii, w czwartek miałam zacząć 5 pięciodniówkę, ale w weekend pani od mieszania chemicznych mikstur nie może zjawić się w szpitalu, stąd przedostatnia chemia zacznie się od poniedziałku. Tydzień z wlewkami szybko zleci i weekend będę miała na to, by tak z grubsza dojść do siebie.  Potem zostanie jeszcze tylko 6 chemia i nadejdą Święta! Bo coraz bliżej Święta!!!

1 komentarz:

  1. I po wszystkim zrobimy WIELKĄ IMPREZĘ i będziemy szalec do białego rana nie siostra?:)

    OdpowiedzUsuń