środa, 24 sierpnia 2011

kolejny kamień milowy za nami

Przyznaję staram się być twarda, dzielna i nie płakać. Ale czasami poddaję się chwili i przeistaczam  w mięczaka. Tak trochę było wczoraj... Włosy już tak mocno wychodziły, że postanowiłam skorzystać z rad moich koleżanek niedoli, już z większym doświadczeniem, kupić perukę i zgolić się.  Wygooglowałam sklep, który był najbliżej mieszkania. Wspólnie z Siostrą przeszłyśmy się tam spacerkiem, zahaczając po drodze o zakłady fryzjerskie, by sprawdzić kto jeszcze w tym dniu mógłby mnie zgolić. Okazało się, że znalezienie fryzjera nie jest takie easy. Na szczęście na tej samej ulicy, na której znajdował się ów sklep, Pani powiedziała, że nie będzie problemu.
Sam zakup był mniej traumatyczny niż myślałam. Miły Pan i miła Pani fachowo podeszli do tematu, podali mi kilka peruk do mierzenia, chyba już 3 albo 4 okazała się tą właściwą. Wyglądam w niej tak jak w tych swoich krótkich włosach. (Przyznaję, że dobry to był pomysł z wcześniejszą metamorfozą. To było takie powolne oswajanie się z "nową ja".)  Do tego zakupiłam jeszcze "myckę" do spania :) i niebieską chusteczkę z czapeczką, która, jak na mój gust, była  za droga, ale za to bardzo wygodna.
Póki co wszystko brałam na twardo. Jednak w drodze do umówionego fryzjera powoli zaczęło mnie ściskać w gardle. Pomyślałam sobie nie ma co się mazać. Twardo do celu!
U fryzjera mała kolejka. Wzruszenie zaczęło napływać do oczu. Jeszcze jeden Pan i ja... I już... tylko, żeby się nie rozpłakać. Młoda Pani Fryzjerka pyta - ile mam mm zostawić? 2, 3? Jakoś mam wrażenie, że 3 ostatnio mi sprzyja więc niech będzie 3. Maszynka poszła w ruch. Takie ścinanie to nawet przyjemna sprawa. Ale łzy i tak spływają po policzkach. Motywuję się do tego, by się totalnie nie rozkleić. Patrzę na Siostrę ona siedzi spokojnie, wyciąga perukę i nie płacze. To ja starsza nie będę beksą!!! Pani Fryzjerka mnie uspokaja, mówi, że odrosną ładniejsze. Wiem, wiem, ale tych mi troszkę szkoda - odpowiadam. I już. Po bólu. Szybko nakładam perukę i wyglądam całkiem normalnie. Pozostałe Panie fryzjerki ciepło się uśmiechają. Wychodzimy. Uff kolejny kamień milowy za mną. Teraz tylko pokazać się Mężowi i będzie z górki.
Zaniepokojony sytuacją R dzwoni. Postanawiam nie mówić mu, że już po wszystkim. Trochę mu ściemniam, że fryzjerzy dziś nie mają wolnego, że muszę przemyśleć zakup peruki. Ściema działa, bo R proponuje, że zabierze mnie na Bemowo do fryzjera, że tam jest taka Pani co na pewno mi dziś pomoże. Rzucam kolejną ściemę, że umówiłam się na jutro i to pod blokiem, że nie trzeba. :)
Wracamy do mieszkania. Siostra gotuje obiad, a ja od czasu do czasu nerwowo zerkam na zegarek czekając na godzinę, kiedy to do mieszkania wejdzie R...
Zamek do drzwi, wchodzi. Z niepokojem zerkam  na niego. On wyczuwa, ze coś jest nie tak, bo patrzę z taką obawą w oczach.  Uśmiecha się i przygląda. Odwracam głowę. R wyczuwa podstęp mówiąc, że chyba już dziś coś zrobiłaś z włosami. :) Mówi, że prawie nie widać, że zorientował się tylko dlatego, że miałam minę kombinatorki no i troszkę inaczej ułożone włoski. Jest dobrze! Kolejne uff! Jakoś będę wyglądać przez te kolejne miesiące!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz