poniedziałek, 20 września 2010

Podjęłam decyzję w bieli!!!

Ślubne przygotowania to czas kiedy bardzo często trzeba odpowiadać na pytania, co? jak? kiedy? do kiedy? i podejmować wiele, a nawet bardzo wiele różnych decyzji. Tych trudnych i mniej trudnych. Choć pewnie to zależy od punktu widzenia i siedzenia. Jak do tej pory swoje boje ze ślubnymi decyzjami (będąc skromną) oceniam na piątkę. Wydaje mi się, że póki co śmiało i z umiarkowaną asertywnością udaje mi się (wspólnie z R rzecz jasna) odhaczać kolejne elementy, które mają się składać na wspólną całość.

Najtrudniejszy egzamin z przygotowań miałam w ubiegły weekend. Domyślacie się pewnie, że chodzi o suknię. Pamiętacie te moje obawy? Potwornie bałam się tego momentu kiedy to wejdę do przymierzalni, założę halkę, na nią sukienkę, spojrzę w lustro i doznam.... załamania nerwowego. Ale powiem Wam, że nie było tak źle. Nie będę czarować bo były momenty trudne, mało konstruktywne, ale generalnie cały kilkugodzinny proces poszukiwań zakończył się sukcesem. Czy wielkim to się okaże za 221 dni. Na ten moment melduję wykonanie zadania - sukienka ta jedyna, wymarzona - znaleziona :)

Proces poszukiwań - czyli kto, gdzie, jak pomagał mi podjąć białą decyzję.
Świadkiem tej wielkopomnej chwili zatapiania / wbijania się w satyny i tiule były Dzielne Kobitki, reprezentantki kilku pokoleń : Mama, Babcia, Karolina i  Madzia. :)
Akcja rozgrywała się na al. Jana Pawła II w zagłębiu opływającym w "złoża" ślubnej bieli.
Jak? Wytrwale, z pozytywnym nastawieniem, chęcią osiągnięcia sukcesu, z odwagą - tak postanowiwszy podejść do sprawy dzielnie poddawałam się ocenie moich Kobitek. Zatopiłam się w 15 sukniach! (Brawa dla wytrwałych dla Was za cierpliwość)
Suknie - Co jedna to bardziej niezwykła, podkreślająca inne atuty mojej kobiecości. Jak mantrę powtarzałam wszystkim miłym  paniom konsultantkom,  że chcę zakryć to i tamto. Jedne panie uprzejmie dostosowywały ślubną biel do moich potrzeb, inne uparcie powtarzały, że one nie widzą potrzeby tuszowania tego i owego i o ironio! zachwycały się moimi niedoskonałościami. Cały proces przymierzania był trudny ponieważ jedna z wielkich faworytek pojawiła się jako 3.  Reszta pięknych powabnych, kryształowych, koronkowych zdobień nie czyniła ze mnie aż tak uroczej Młodej Panny. Aż do momentu kiedy w ostatnim salonie przymierzyłam ostatnią sukienkę, a do niej dłuuuugi biały welon. Widok był piorunująco-olśniewający. Aż łzy stanęły mi w oczach. Pojawił się problem. Magiczną 3 trzeba było rezerwować już dziś - jeśli było się zainteresowanym magiczną ceną  :) I co tu robić? Czułam się jak ten osioł co mu dano w jednym żłobie owies, w drugim siano. Decyzja była trudna, zdania Dzielnych Kobiet podzielone.. Napięcie rosło. Godzina zero miała nadejść niebawem. Po pomoc zwróciłyśmy się do przedstawicieli płci przeciwnej - którzy swoimi argumentami dali inspirację do tego by ponownie przyjrzeć się zdjęciom sukien (które mamy dzięki Karolinie vel Paparazzi) i podjąć ostateczną decyzję.
3 zwyciężyła! Jej zdjęć Wam nie pokaże - musicie mieć jakiś element zaskoczenia :)
Zamieszczam fotkę jakiejś tam sukienki - tak byście uwierzyli, że niebawem wystąpię w bieli :)
Kobitki - dzięki!!!!

2 komentarze: