Wróciliśmy z Kalwaryjskich szlaków.
Tak jak przypuszczałam, było inaczej. Tym razem to nie było takie proste.. Fizycznie było trudniej niż zwykle, a duchowo... Póki co trudność sprawia mi zebranie myśli, uporządkowanie ich i sklecenie z nich wypowiedzi, w dodatku jeszcze takiej, którą bylibyście w stanie zrozumieć... W chwili obecnej wszystko co tam przeżyłam jeszcze we mnie dojrzewa. Opowiem Wam jak rozkwitnie choć mam nadzieję, że wcześniej po owocach poznacie.
Dziękuję Wam wszystkim razem i każdemu z osobna za trud wspólnego pielgrzymowania. Wiem, że Ci z Was których nie było ze mną ciałem byli duchem - ja o Was również pamiętałam. Specjalne oklaski należą się Madzi i Marcinowi oraz Benowi - za wspólne stawianie kroków i leczenie "blaz".
Mój drogi R i droga Mamo Wam dziękuję za wsparcie bez Was byłoby nam o wiele trudniej. :)
Ps. Drogi R może za rok, dwa, cztery wspólnie ruszymy pieszo przeżywać ten wyjątkowy, Kalwaryjski czas....
Ps2. Do ślubu zostało 261 dni. Za 200 dni będę już panikować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz