poniedziałek, 16 stycznia 2012

remis

to byl wyjatkowo dlugi dzien. najpierw rano nie umialam sie obudzic po tym jak wczoraj nie umialam zasnac. jak juz zeszlam z lozka to szybko pobieglam na badanie krwi i drobne zakupy obiadowe. pozniej zbalamucilam kilka godzin i wzielam sie za gotowanie, sprzatanie. tyle sie dzialo... bo w glowie tylko jedno mi siedzialo jak to bedzie wieczorem? w jakim bede stanie? jak to wszystko zniesie R?
o 14:20 nastawilam prazone, myslac, ze zdaza sie zrobic do powrotu R z pracy. niestety nie zrobily sie. o 14:30 do mieszkania wszedl R - nie moglem juz wytrzymac w pracy, jedzmy wczesniej po te wyniki. wsiedlismy do czerwonej strzaly i ruszylismy do Arkadii. mielismy farta z zaparkowaniem, bo udalo nam sie znalezc miejsce tuz przy drzwiach. za to droga z parkingu do enelmedu wydawala mi sie wyjatkowo dluga. czemu to centrum handlowe jest takie duze? w koncu zielone logo i drzwi.  weszlismy.  pani szybko znalazla moja teczke. tylko podpis i czytamy. najpierw szybko wodze oczami po tekscie szukam slowa nieprawidlowosci, ale nie ma, zaczynam sie wczytywac i tylko widze brak naciekow, brak naciekow, brak naciekow!!!! probuje czytac jeszcze raz w celu znalezienia ewentualnej pomylki, ale nie potrafie bo mam zbyt mokre oczy. patrzymy na siebie z R i oboje nie dowierzamy! rycze jak bobr! brak naciekow! brak naciekow! wychodzimy z przychodni przytuleni, do konca niedowierzajac w to co przed chwila ujrzaly nasze oczy. lapiemy za telefony. R dzwoni do mamy, ja dzwonie do mamy. placze i smieje sie jak wariatka. brak naciekow!!! a masz! poki co 1:1, ty mnie dopadles w czerwcu, a teraz ja dopadlam ciebie i zniszczylam mam nadzieje, ze na dlugo, bardzo dlugo... teraz moge zaczac planowac, przed nami 3 miesiace mniejszego strachu. zycie wracam!!!


5 komentarzy: