czwartek, 28 kwietnia 2011

Czas ucieka, ucieka, uuuucieka!!!!!

To jest jakaś masakra. Zostały 2 dni, a ja mam wrażenie, że pracy przybywa i przybywa i że jeszcze trochę, a zostaniemy w ciemnym lesie... A może zaczynam już tak na maksa panikować? No nie wiem... Jak na złość złamałam dziś paznokcia, na czole rośnie mi wielki pryszcz, podobny do tego, który już się umiejscowił na dekoldzie. Taniec nam nie wychodzi, kłócimy się o to na maksa. I  tym wszystkim staramy się utrzymać fason i myśleć pozytywnie... Już rozumiem jaki jest sens wyjazdów poślubnych.. po takiej przeprawie przygotowawczo-weselnej należy się co najmniej miesiąc rekonwalescencji dla ducha i dla ciała...
Jedna wspaniała rzecz udało nam się zaskoczyć moich rodziców i kupić im prezent - mina Mamy była bezcenna. Och jak ja kocham dawać prezenty :):):)
Ps. Sam ten wpis pokazuje jaka we mnie teraz jest mieszanka różnych nastrojów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz