poniedziałek, 29 listopada 2010

Obraliśmy kurs... kilka refleksji o naukach

UFF, udało się!  Możecie nam pogratulować :) Wczoraj ukończyliśmy weekendowy kurs przedmałżeński. Lekko nie było, bo grafik był bardzo napięty, ale najważniejsze, że mamy już 97% jak to niektórzy określają "prawa jazdy" do Małżeństwa! :) Co z pozostałymi 3%? Musimy jeszcze pójść do poradni rodzinnej, żeby nauczyć się naturalnej obserwacji płodności. Skomplikowane sprawy :)
Jakie są moje odczucia i wrażenia po tych 2 dniach nauk... powiem Wam, że różne. Generalnie liczyłam na to, że będzie bardziej interaktywnie, że będziemy mieli z R okazję do dyskusji, jakiegoś popracowania na tematach, które były poruszane.. Dopytania jeśli coś jest niejasne. Niestety czegoś takiego nie było.. Było za to dużo wykładów. Ksiądz prowadzący mówił ważne rzeczy, choć czasem miałam wrażenie, że za bardzo filozoficznie i filozoficzne. Jak dla mnie za dużo było mowy o płodności, seksie i antykoncepcji, a za mało o budowaniu relacji, o tym jak być z sobą i wzrastać w wierze, jak sobie radzić gdy np. jedna ze stron jest niewierząca, jak mówić o własnych potrzebach, o rozwoju związku - jakie czyhają na poszczególnych fazach ryzyka. Statystyki pokazujące o ile częściej pary niewierzące się rozwodzą od wierzących były sprowadzone do bardzo płaskiej analizy. I budziły kontrowersje. Jakoś brakowało mi takiego życiowego podejścia, wiadomo, że życie nie jest czarno-białe. Że zdarzają się różne trudne przypadki i co wtedy? Powiedzenie, że jak się wierzy to się przetrwa - to do końca do mnie nie trafia. Znam sporo par, które wierzą i są nieszczęśliwe i znam sporo, które nie wierzą i są szczęśliwe. Więc rozumiem, że Kościół naucza o wartości wiary, o godności człowieka ale jeśli chce pomagać Narzeczonym przygotować się do roli Żony - Matki, Męża- Ojca nie powinien na tym kończyć. Gdyby jeszcze dodać kilka elementów bardziej praktycznych o co wiarę wzmacniać -  jakie umiejętności się przydają, jak można się do tego przygotować itd.. itd.. Jakie są przykłady...
Jakoś tak dziwnie mi teraz. Jestem zdania - nauki tak, jednak z większą dozą dyskusji, warsztatów, odnajdywania wizji swojego Małżeństwa w tym co jest zgodne z nauką Kościoła. A może teraz więcej pracy przede mną bym doczytywała, dyskutował - by naukę odnaleźć w życiu? Tak chyba zrobię..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz