sobota, 2 października 2010

MK czy MJ czy moze M K-J?

Kiedy tak myślę sobie o ślubnych formalnościach do głowy wpada mi jedno, pewnie dla niektórych zasadnicze, pytanie - co z nazwiskiem? Zmieniać? Nie zmieniać? Zostać przy swoim? Czy przyjąć męża?  A może pójść na tzw. kompromis i zostając przy swoim dodać nazwisko męża? Trzeba przyznać, że tych możliwości trochę jest.
Myśląc sobie co będzie dobre dla mnie i dla mojej przyszłej rodziny postanowiłam poszperać w książkach i znaleźć odpowiedź z czym powiązane jest to całe zamieszanie ze zmianą. No i moi drodzy okazało się, że zmiana nazwiska jest symbolem przejścia spod władzy ojca pod władzę męża. Jak pierwszy raz to przeczytałam to zrodził się we mnie bunt! Pod jaką władzę?! Jestem niezależną kobietą i nikt mną rządzić nie będzie! Ojciec mną nie rządzi to mam na to dać przyzwolenie mężowi?! Ale kilka sekund później powiedziałam sobie hola hola, stop umysłowej przemocy / niemocy! Zdałam sobie sprawę, że wpadłam w jakiś schemat. Władza nie musi się przecież wiązać z dyktatorstwem :) może się wiązać z partnerstwem. Skoro wspólnie postanawiamy zbudować rodzinę to powinnam zaakceptować fakt, że to już nie ja sama o swoim życiu będę decydować, ale na wielu płaszczyznach będziemy to robić razem. I pomimo tego, że odezwał się we mnie głos zbuntowanej kobiety to jednak po jakimś czasie dobrze zaczęło mi być z myślą, że R będzie głową rodziny, a ja jego szyją :) I niech inni myślą co im w duszy i w głowie gra, ale jakoś dobrze mi z faktem, że za 209 dni będę miała inne inicjały :)
Dla rozluźnienia po tak ciężkich tematach - skecz o zmianie nazwiska http://www.youtube.com/watch?v=DbbPtxVdEOY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz